piątek, 31 lipca 2020

Biała Aida...

... z której zrobiłam poncho (TO - klik), nadała się bardzo dobrze na bluzkę bez rękawów. Akurat zostało mi 230 gramów, co jak się okazało, było ilością w sam raz.


Bluzka została wydziergana od góry bezszwowo. Dziurki zostały rozplanowane spontanicznie, na bieżąco. Otwory rękawa przyozdobione zostały oczkami rakowymi.





Bluzkę zrobiłam miesiąc temu, ale jeszcze nie miałam okazji jej nosić. Już tak mam, że z obawy przed ewentualnymi uszkodzeniami czy zaplamieniem nie noszę nowo wydzierganych rzeczy przed ich publikacją na blogu. A że akurat dzisiaj wyszła spontaniczna, tarasowa sesja, to mogę Wam już tę bluzkę pokazać, a potem ją zacząć nosić.


Lubię dziergać swetry od góry i bezszwowo. Do tej pory używałam dwóch metod: reglanu lub contiguousa. Wyliczałam dokładnie ilość oczek na poszczególnych etapach i jeśli utrzymywałam naprężenie włóczki tak jak przy próbce, to wszystko wychodziło super. Parę razy jednak zdarzyło mi się niechcący zmienić to naprężenie i lipa... 

Zaczęło mnie męczyć dokładne obliczanie (co jest niestety konieczne, gdy chcemy mieć coś dobrze dopasowanego), zapragnęłam odpocząć od tego i postanowiłam dziergać bardziej spontanicznie. Tym sposobem weszłam w nowy etap. Zaczął mi się też podobać fason swetrów, w których nie ma podkroju rękawa, tylko tułów jakby wchodzi na rękawy. Taki fason jest dużo prostszy w wykonaniu, bo wystarczy obliczyć tylko ilość oczek początkowych na dekolt, a resztę dopasowuje się na bieżąco. Do spontanicznego dziergania pasuje jak ulał. Jeśli jesteście ciekawe szczegółów powstawania takiej dzianiny, to możecie zajrzeć TUTAJ - klik. Ta bluzka jest kolejną wersją tego stylu.


Niechcący dopasowały mi się do niej buty a'la Crocs, co zobaczyłam dopiero teraz. Bluzka była pierwsza :)


A poniżej zapowiedź czegoś nowego dla mnie, czyli torba szydełkowa, spontanicznie rozpoczęta dzisiaj rano z Bomull-Lin Drops. Zobaczymy co z tego powstanie :)


Włóczka AIDA Roby (75% wiskozy, 25% lnu; 50 g / 145 m; kol. biały - 230 g),
druty 3,25 mm




środa, 29 lipca 2020

Czerwony...

... koc powstał szybko, bo zaledwie w 12 godzin dla mojej p.o. bratowej. 


Wykorzystałam włóczkę z zapasów, tj. akryl z Kauflandu w ilości 6,5 motka (1300 g). Czasu miałam mało, więc wybrałam szydełko 8 mm i do niego dopasowałam grubość włóczki, po prostu łącząc ją w trzy nitki. Użyłam ściegu, który lubię i w ostatnich miesiącach często wykorzystywałam do dziergania koców. Są to półsłupki z narzutem, wbijane w tylną nitkę oczka. Ścieg udaje ściągacz i jest bardzo sprężysty.



Koc ma wymiary 95 cm szerokości i 200 cm długości. Jest ciepły i miły w dotyku. Mam nadzieję, że będzie dobrze służył przyszłym właścicielom.

Włóczka - przerabiany potrójną nitką akryl z Kauflandu (sprzed kilku sezonów),
szydełko 8 mm


Update (03.08.2020):
Dorzucam zdjęcie bratanicy testującej koc :)



wtorek, 21 lipca 2020

Ostatnie wydarzenia...

... związane z uczeniem podstaw szydełkowania siostrzenic mojego męża oraz komentarze wspominkowe pod postem, w którym o tym pisałam (zobacz TU - klik), wywołały we mnie moje własne wspomnienia z czasów szkolnych. Było to mniej więcej 30 lat temu (jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia z tamtych czasów, to zapraszam TUTAJ - klik). 

Podstaw szydełkowania nauczyła mnie mama i to ona głównie motywowała mnie do rozwijania tej pasji. W każdej wolnej chwili zaciekle ćwiczyłam słupki i te wszystkie inne sploty na serwetkach, które potem leżały w naszym domu na przeróżnych stolikach i ławach. Mniej więcej w okresie studiów wyczerpały mi się pomysły oraz zapotrzebowanie na tego typu rękodzieło i zapragnęłam nauczyć się posługiwać drutami, by móc dziergać ubrania. Czasem sięgam po szydełko, ale zwykle ma ono grubszy rozmiar. Wykorzystuję je najczęściej do prowizorycznego nabierania oczek albo wykonania koca lub chusty.

Mniej więcej półtora miesiąca temu poczułam impuls, by choć na chwilę wrócić do starych czasów i chwycić za cienkie szydełko. Stało się to wtedy, gdy zobaczyłam na blogu Amuszki przepiękny bieżnik (klik). Bardzo chciałam wykonać podobny, ale w głębi duszy zadawałam sobie pytanie "gdzie ja go położę?" Ze względów praktycznych lubię mieć w domu "gołe" stoły, na które w razie potrzeby rozkładam tylko podkładki pod talerze. Nie mam też stolików i ław, na których można by było takie serwety kłaść... 

Rozwiązanie tego dylematu przyszło po powrocie z urlopu nad jeziorem, o którym wspomniałam na początku i pod wpływem kolejnego wspomnienia, związanego z tymi samymi ludźmi. Było to 2,5 roku temu. Ta sama siostra z rodziną i wynajęty na ferie domek w Bieszczadach. Domek ten był drewniany i urządzony ze smakiem. Na kanapie leżały różne dziergane, kolorowe koce, a na ścianach wisiały obrazki szydełkowe. Zachwyciło mnie to wtedy. Teraz to wspomnienie i zdjęcia, które wtedy zrobiłam ku pamięci, popchnęły mnie do działania.

Zanurkowałam w zapasy gazetek sprzed 30 lat i wspomagając się czeluścią Pinteresta wybrałam pierwsze schematy. Wyciągnęłam też biały kordonek z zapasów i szydełko nr 1,1. W zapasach miałam też małe kwadratowe ramki. I to one zdecydowały o rozmiarze moich pierwszych ściennych szydełkowych obrazków.


Obrazki te zawisły w dziewiarskim pokoju. Tak, mam taki pokój. Jest on najmniejszy ze wszystkich. Stoi w nim komoda i regał z tematyczną zawartością, biurko oraz pudła z włóczkami. To jest pierwsze miejsce, w którym takie obrazki powinny były zawisnąć.



kordonek nieznany, szydełko nr 1,1

Tak mi się to spodobało, że postanowiłam pójść krok dalej. Kupiłam kilka nowych kordonków w różnych grubościach oraz zestaw cienkich szydełek i pobrałam z Pinteresta mnóstwo ciekawych schematów. Wszystkie one super by wyglądały w kwadratowych ramkach o większym rozmiarze, ale niestety  trudno o takie w stacjonarnych sklepach. Znalazłam tam jednak ramki podłużne, które mogłyby wpasować się w korytarz (dwa niewykorzystane gwoździe tylko czekały od dłuższego czasu, by coś na nich zawiesić) i to one stały się wyznacznikiem kolejnych działań. Dobrałam do nich odpowiednie, pasujące do siebie motywy, co nie było łatwe i wymagało trochę improwizacji. 




Teraz widać, że w tym domu mieszka dziewiarka :)

Kordonek MUZA 20 Ariadna (kol. 0400; 30 tex x 4; 100g/830 m),
szydełko 1,25

To nie koniec przygody z szedełkowaniem obrazów. Kilka motywów czeka na odpowiednie ramki, mam też kilka nowych pomysłów. Na razie jednak muszę zrobić przerwę, bo używanie cienkich szydełek, choćby były super wygodne, jest dla mnie zbyt forsowne. Poza tym muszę dokończyć sweter, który na czas szydełkowania poszedł w odstawkę.





środa, 15 lipca 2020

Thunderbolt...

... a po polsku "Piorun", to nazwa mojej świeżo opublikowanej chusty. 

Historię wykluwania się pomysłu, przelewania go na papier i wreszcie wykonania prototypu opisywałam TUTAJ - klik. Wtedy rozpoczął się też etap testowy i dziś mogę już zaprezentować efekt finalny tego całego procesu.


Thunderbolt, to chusta w asymetrycznym kształcie, dziergana poprzecznie w całości techniką mozaiki. Nazwa nawiązuje do wyraźnie zaznaczonego motywu mozaikowego, układającego się na tle "piegów" w kształt pioruna, czy też błyskawicy.




Brzegi zostały ozdobione imitacją pikotków.



Taki wydłużony kształt bardzo dobrze układa się w wersji zamotanej:





Włóczka ALPACA Drops (kol. 6205 - 3 motki, 9022 - 2 motki),
druty 3 mm

Bardzo dziękuję moim Testerkom: Monice, Joannie, Bożenie i Marzenie, za wykonanie swoich wersji tego projektu (zobacz TUTAJ - klik), a także Oli za wyłapanie niepotrzebnych przecinków i pomoc w tworzeniu anglojęzycznej wersji.

Opis wykonania tej chusty jest dostępny na Ravelry (TUTAJ - klik) w języku polskim i angielskim. Do północy 18 lipca br. (sobota) będzie on tańszy o 20%.

Dodatkowa promocja tylko dla czytelników mojego bloga - jeśli przy zakupie opisu wykonania tej chusty wpiszesz kod:
PIORUN I MOZAIKA
to otrzymasz ten wzór o 40% taniej. Ta promocja potrwa tylko do północy 16 lipca br.

Miłego dziergania!


sobota, 11 lipca 2020

Ciocia nauczycielka...

... od altówki na krótki moment stała się nauczycielką szydełkowania i drutowania.

W ostatnich dniach spędziłam cudowne chwile nad jeziorem Kisajno (w Pierkunowie pod Giżyckiem) z rodziną mojego męża.


Oczywiście wzięłam ze sobą dwie rozpoczęte robótki i 6 motków włóczki na trzecią. Lubię dziergać w każdej wolnej chwili i nie ma znaczenia, czy towarzyszy temu plażowanie, granie w planszówki, czy też odpoczywanie na tarasie. Zaskakujące dla mnie jednak było to, że siostrzenice mojego męża (lat 7 i prawie 10), które od wielu lat widzą mnie z drutami, właśnie teraz zainteresowały się dzierganiem. Ciągle podpytywały: "Ciociu, co dziergasz? A jak to się robi?"

Nie mogłam zlekceważyć takiej okazji. Wiem z doświadczenia, że najlepszym uczniem jest dziecko zainteresowane tematem. Trochę zaskoczona rozmiarem tego zainteresowania wyciągnęłam jakieś pojedyncze kawałki włóczek (zwykle służące do prowizorycznego nabierania oczek) i pokazałam Starszej jak się posługiwać szydełkiem, by zapleść łańcuszek. 

Chwilę później Młodsza też chciała spróbować, więc wyciągnęłam z podręcznego przybornika kolejne szydełko i ostatni kawałek włóczki.

Nastawiłam się na to, że chwilkę poszydełkują, a potem przestaną, bo "nudne", bo "trudne", ale nie. Cały czas wytrwale trenowały, aż wyszły im całkiem fajne łańcuszki.


Jakąś godzinę później włóczki robocze się pokończyły. Młodsza zajęła się czymś innym, a Starsza usiadła przy mnie i zaczęła pojękiwać: "Ciociu, a jak się robi na drutach?... Szkoda, że nie masz więcej włóczek..." 
No i jak ja mogłam zlekceważyć taką potrzebę wiedzy? No jak?
 
Wyciągnęłam z torby niedokończoną próbkę, z której zamierzałam przeliczyć oczka na trzecią robótkę i na niej pokazałam Starszej jak się robi na drutach. Naprawdę byłam zdumiona i bardzo ucieszona zapałem dziewczynki. Nie odstępowała mnie na krok, tylko dłubała oczko po oczku, co chwilę konsultując kwestię wbijania druta, nawijania włóczki, czy ratowania zsuniętego oczka.



Wtedy postanowiłam, że muszę pojechać do pasmanterii, by kupić druty i włóczkę dla Starszej, a dla Młodszej włóczkę i szydełko. Dziewczynki wybrały sobie po jednym motku kolorowego akrylu i przeszczęśliwe zajęły się "dłubaniem" od razu po przyjeździe na kwaterę. Byłam w szoku, gdy zamiast pływać, siedziały na plaży na kocu i jedna dziergała łańcuszki, a druga zgłębiała tajniki nabierania oczek na druty. Właściwie to do końca dnia obrazek był taki:




I wiecie co? Wieczorem byłam zmęczona uczeniem, ale i szczęśliwa z powodu "żywego kontaktu z uczniem" i efektów tej nauki.

W kolejny dzień pojechałam z mężem do rodzinki mojego brata. Jego 8-letnia córka też się zainteresowała włóczką i szydełkiem. Było to zainteresowanie krótkotrwałe, ale było :)



Było cudownie. Ciocia nauczycielka mogła się spełnić, a dziewczynki poznały podstawy jednej z najpiękniejszych dziedzin artystycznych. Ciekawe czy będą rozwijać te zainteresowania bez codziennego kontaktu z ciocią?




czwartek, 2 lipca 2020

Nowa Julietta...

... jest przykładem na to, że pomysł może ewaluować, a jego twórca rozwijać się i dojrzewać.

Juliettę wymyśliłam dwa lata temu (TUTAJ widać wariant prototypowy, a TUTAJ docelowy) Projekt przeznaczony był na włóczkę w grubości aran / worsted (konkretnie na Yak Lang Yarns) i nie dawał zbytniej możliwości zmiany rozmiaru i dziergania z czego się chce. Już na etapie testowania pojawiły się problemy z tym związane. Teoretycznie nie powinno ich być, ale były, bo za testowanie Julietty wzięły się Polki :) I żeby nie było, mnie też to dotyczy!

Mam wrażenie, że my Polki nie lubimy robić próbek, ale za to bardzo cieszy nas spontaniczne dzierganie, najlepiej z domowych zapasów włóczkowych. Jak coś nam nie pasuje albo czegoś nie zrozumiemy w opisie, to tak pokombinujemy po swojemu, że też będzie ładnie :))) Gorzej jak gdzieś w połowie robótki okazuje się, że rozmiar wychodzi za mały i przydałoby się jeszcze coś "dorobić", bo przecież nie będziemy pruć (!!!), a wtedy zaburzają się proporcje całości, co jednak nam nie przeszkadza, bo całość to ogrom naszej własnoręcznej pracy, więc na koniec i tak jesteśmy z siebie dumne... albo i nie :))).

Dwa lata uwierało mnie gdzieś z tyłu głowy, że można było skonstruować opis Julietty tak, by wyszedł on naprzeciw polskiej spontaniczności, ale wtedy byłam tak mocno przejęta całym przedsięwzięciem (to był pierwszy projekt z udziałem kilku testerek), że bałam się jakichkolwiek przeróbek tego, co sobie wtedy obmyśliłam. Ostatecznie więc Julietta poszła w świat w swej pierwotnej wersji i przeznaczeniem na jedną grubość włóczki.

Przez ostatnie dwa lata zaprojektowałam kilka chust i za każdym razem utwierdzałam się w przekonaniu, że jeśli jakiś projekt da się modyfikować, te trzeba to w opisie uwzględnić. Przypieczętowaniem tej drogi twórczej stała się chusta May Loops, którą rzeczywiście można wydziergać z czego się chce i w rozmiarze jaki się chce pod warunkiem, że będzie się trzymać wytycznych co do ilości powtórzeń poszczególnych schematów. To był moment, w którym poczułam impuls do przeróbki Julietty. 

Pod wpływem zachwytu drobną mozaiką, postanowiłam nową Juliettę wykonać z dość cienkiej włóczki. Poszłam do swoich zapasów włóczkowych, wyciągnęłam z nich barwnego Delighta i postanowiłam połączyć go z jasnym tłem. W takim projekcie, gdzie border przez większość chusty ma tę samą szerokość, cieniowane włóczki dobrze wyglądają, zmieniając swe kolory w regularny sposób. Narzuciłam oczka, przeredagowałam opis i mogę ogłosić, że wszystko jest już gotowe. Zobaczcie Juliettę w nowej odsłonie :)




Z racji tego, że opis nie jest nowy, a jedynie przeredagowany, to i nie trzeba było go testować. Jednak został sprawdzony przez czujne oko Oli, która jest Mistrzem wyłapywania niepotrzebnych przecinków i literówek. Olu, bardzo Ci dziękuję!


Nowy opis ma dwie wersje językowe: polską i angielską. Symbole dziewiarskie są tylko angielskie, ale wyjaśnia je legenda. W opisie znajdują się instrukcje słowne oraz niezależne od nich schematy.

Wzór został zaktualizowany na Ravelry - klik, więc jeśli masz go w swej ravelrowej bibliotece, to pojawi się tam informacja o aktualizacji i będziesz mieć możliwość pobrania pliku pdf za darmo. Jeśli kupiłaś ten wzór w inny sposób, to proszę odezwij się do mnie na maila.

Dla tych, którym podoba się ten projekt i chcą go kupić przewidziałam 20% zniżkę bez wpisywania kodu. Promocja ta potrwa do 5 lipca br. (do północy czasu warszawskiego).

Przyjemnego dziergania z czegokolwiek! :)))

Włóczka FLORA Drops (kol. 02 - 3 motki) oraz DELIGHT Drops (kol. 11 - 2 motki),
druty 3,25 mm