niedziela, 26 stycznia 2020

Floating Colors...

... to projekt, który "chodził" za mną od dawna, od roku lub nawet dłużej. 

Na początku był ścieg, który bardzo lubię i od lat wykorzystuję w wielu dziergawkach. Pamiętam jak go odkryłam, gdy dziergając jakąś tam brioszkę zadałam sobie pytanie: a co by było, gdybym użyła innej kombinacji oczek...? Potem, w jednym z niemieckich stacjonarnych sklepów ujrzałam szalik wykonany tym ściegiem. W dziewiarstwie chyba wszystko zostało już wymyślone, więc nie ma się co dziwić, ze ktoś inny też sobie to pytanie zadał. Przeszperałam Internet i nigdzie nie mogłam znaleźć nazwy ściegu, ani opisów jego wykonania. Pomyślałam więc: a może by go rozpowszechnić? Ma dużo zalet. Z daleka wygląda jak ścieg gładki, ale jest grubszy i nie zwija się zbyt mocno na brzegach. W ciekawy sposób eksponuje kolory cieniowanych włóczek. Ma też piękną teksturę na lewej stronie, przez co właściwie trudno się zdecydować na której stronie nosić wydzierganą tym ściegiem dziergawkę.

A potem pozostało tylko podjąć decyzję jaką formę nadać temu uroczemu ściegowi? Stosowałam go już w czapkach, beretach, kominach, szalikach, a nawet podjęłam próbę z rękawiczkami... No to może chusta - myślałam dalej. Tylko jaka? Może tym razem strzałka... tyle strzałek "fruwa" po sieci, a większość z nich zrobiona jest ściegiem francuskim, jakby nie było alternatywy... Usiadłam, opracowałam, wykonałam prototyp, zaprosiłam testerki do współpracy i oto jest!


Nazwałam ją "Floating Colors", co po polsku znaczy "Pływające Barwy". Nazwa ta nawiązuje do efektu kolorystycznego, jaki uzyskuje się dzięki użyciu cieniowanych włóczek. Sposób wybarwienia przędzy wręcz decyduje o tym czy chusta uzyska pofalowane pasy, czy będzie nakrapiana poszczególnymi kolorami, czy też stanie się melanżem barw. W niektórych przypadkach można odnieść wrażenie, że zastosowano wzory norweskie, ale nie! Wszystko pochodzi z jednego motka i jest efektem zastosowania właśnie tego ściegu. 





Opis wykonania jest krótki, łatwy do zapamiętania, dzięki czemu szybko staje się "telewizyjny". Chustę można wykonać z dowolnej włóczki, niezależnie od grubości czy też składu. Aby uzyskać chustę lekką i prześwitującą, należy użyć drutów grubszych niż podaje producent włóczki. Aby uzyskać zwartą dzianinę, należy użyć drutów cieńszych. 

Floating Colors wykonałam w 3 wersjach:

1 wersja: włóczka BAYA Cheval Blank (kol. Turquoise - 217 g), druty 6,5 mm, wymiary: 260 cm x 52 cm.





2 wersja: włóczka OMBRE Nako (kol. 20385 - 246 g), druty 4,5 mm, wymiary: 250 cm x 53 cm.





3 wersja: włóczka MERINO 120 COLOR Lang Yarns (kol. 11 - 214 g), druty 3,25 mm, wymiary: 220 cm x 46 cm.

I tutaj muszę wtrącić, że włóczka mnie bardzo rozczarowała. Właściwie to bardziej producent, bo włóczka sama w sobie jest piękna. Wyobraźcie sobie, że miałam do dyspozycji 5 motków o wadze 50 gramów i niestety w każdym z nich było tylko po 46 g włóczki. Jak łatwo obliczyć, zamiast 250 g, miałam tak naprawdę tylko 230 g.  Dobrze, że nauczona doświadczeniem zważyłam wszystko odpowiednio wcześnie i dzięki temu nie musiałam na siłę kupować brakującego motka. Chusta wyszła przez to trochę mniejsza, ale na całe szczęście nie jest za mała.







Opis wykonania jest dostępny na Ravelry w języku polskim i angielskim (klik). Koniecznie pooglądajcie, proszę, wersje innych testerek (klik). Każda użyła innej włóczki i innego rozmiaru drutów, uzyskując różnorodny efekt. Bardzo mi się te wersje podobają.

Wzór jest tańszy o 20% do północy 30 stycznia br.

Chwyć za kolorową włóczkę i zobacz jak popłyną jej barwy :)




wtorek, 21 stycznia 2020

Zarękawki...

... powstały w momencie, gdy na chwilę wyczerpały mi się wszystkie pomysły.  Prawdę mówiąc nie lubię tego stanu. Ręce palą się do dziergania, a w głowie pustka. A może to jest tylko zmęczenie?

Akurat pokończyłam dwie planowane i jedną spontaniczną robótkę (napiszę o nich następnym razem), kolejne dwie leżą rozgrzebane i czekają na decyzję o dalszym przerabianiu lub pruciu. Ciężko brać się za cokolwiek, ale w takim właśnie zawieszeniu przyszło mi do głowy, żeby wydziergać coś prostego, małego i potrzebnego. I tak oto z jednego motka grubej mieszanki wełny, alpaki i akrylu powstały zarękawki z dziurą na kciuk. 


Takie zarękawki sprawdzają się idealnie w połączeniu ze swetroponcho. Takiemu zmarzluchowi jak ja przydadzą się na pewno. 

Włóczka FREESIA La Passion, druty 4,5 mm



poniedziałek, 6 stycznia 2020

Urzeczona...

... prostotą wykonania szydełkowego koca (klik) oraz tempem pozbywania się zapasów długo zalegających włóczek, jeszcze w grudniu podjęłam decyzję o wydzierganiu koca dla mojej bratanicy. Koc ten miał przybrać formę narzuty na łóżko i kolorystycznie miał nawiązywać do szaro-różowego pokoju siedmiolatki.


Przerwa świąteczna nadała się do tego projektu idealnie. Zbyt duży, by go ze sobą gdziekolwiek zabierać i w sam raz ciepły, by podczas dziergania zamotać się w niego i wypić gorącą herbatę.


Wykonanie go zajęło mi ok. 20 godzin, a że była to przerwa świąteczna, to godziny te zamknęły się w kilku dniach.


Ponownie wykorzystałam ścieg półsłupków z nawinięciem, wbijanych w tylną nitkę, co miało na celu wydobycie oczek łańcuszka na wierzch. Trójwymiarowość ściegu złagodzona jest miękkością włóczki. Nic nie będzie "gryźć".



Koc wygląda podobnie po obu stronach.


Ścieg okazał się włóczkożerny już poprzednio, więc i tym razem nie obeszło się bez kombinacji kolorystycznych. Na całą narzutę w rozmiarze 240 cm x 140 cm poszło ponad 2 kg włóczki. Jestem z tego bardzo zadowolona.

Pomimo dużego rozmiaru narzuta mieści się w standardowej pralce. Tak też została wyprana.

Niestety moja bratanica mieszka w innym mieście i minie jeszcze trochę czasu, zanim narzuta do niej trafi, dlatego nie mam zdjęć z docelowego miejsca. Póki co muszą wystarczyć te z mojej podłogi :)

Włóczka - akryl z Kauflandu, różne kolory z różnych sezonów (w sumie ok. 2200 g),
szydełko 8 mm



niedziela, 5 stycznia 2020

Jak co roku...

... pod koniec grudnia postanowiłam nic nie postanawiać, tylko dalej żyć dziewiarską chwilą. Jednocześnie od kilku miesięcy wyraźnie odczuwam potrzebę zużycia zapasów włóczkowych, których mam o wiele za dużo i systematycznie staram się je przerabiać w coś użytecznego i ładnego dla mnie, dla domu, dla innych. Wiem, że to nadal będzie dla mnie priorytet w najbliższych miesiącach.

Jednym z pierwszych udziergów w tym roku, które wykonałam z zapasów, jest chusta o kształcie strzały. Inspiracja pochodzi stąd (klik). Włóczkę w odpowiedniej ilości miałam akurat w domu. Leżała ona w pudle chyba 3 lata, bo choć bardzo mi się podobała, to nie miałam pomysłu co z niej zrobić. Jest to grubsza wersja włóczki Azteca, którą bardzo lubię, ale problemem jest zbyt ciemna dla mnie kolorystyka (zakupy przez internet, ech...). Teraz jednak postanowiłam już nie czekać nie wiadomo na co, tylko działać, żyć dziewiarską chwilą i zrobić chustę. 



Zużyłam 3 motki. Chusta ma kształt "kopniętego" trójkąta i jest duża. Ma 220 cm długości i 55 cm szerokości. Jest idealna do porządnego omotania się. Może zima kiedyś nadejdzie i chusta komuś się przyda.



Włóczka INCA Katia (kol. 118), druty 10 mm