... dzierganie bez próbki. Czyli jak? Pruciem albo przerabianiem. Jako, że prucie zawsze mnie "boli", to czasem postanawiam mimo wszystko dokończyć dzierganą rzecz z nadzieją, że może ktoś inny ją z radością przygarnie. I tak właśnie od kilku lat jestem w posiadaniu dwóch za dużych czapek, które niestety nie znalazły dotąd właściciela. Obie były udane i żal mi było je pruć, ale dłuższe leżakowanie w tej formie nie miało już sensu, więc przedwczoraj postanowiłam je przerobić na szyjogrzeje - czyli małe, krótkie, wciągane przez głowę kominy.
Naprawdę nie wiem dlaczego wstrzymywałam się z tym aż kilka lat, bo cała operacja zajęła mi może 15 minut. Oczywiście tylko dlatego, że obie czapki były dziergane bezszwowo w okrążeniach od dołu i wystarczyło podpruć czubek i zakończyć oczka.
Zielona czapka czekała na przeróbkę dokładnie 5 lat. Tak wyglądała wcześniej (KLIK), a tak dzisiaj:
Włóczka NEPAL Katia,
druty 6 mm (ściągacz) i 7 mm.
O drugiej czapce możecie poczytać TUTAJ, a tak wygląda po przeróbce:
Włóczka ESKIMO Drops (100% wełny, kol. 46),
druty 9 mm oraz na pewno jakieś mniejsze w ściągaczu.
Na ten moment żadnych przeróbek już nie mam więcej w planach, ale korzystając z większej ilości wolnego czasu, który mam dzięki feriom, daję upust wenie i wyrabiam zapasy.
Jak widać czasami drugie życie może być lepsze niż pierwsze:) Chociaż to pierwsze też mi się podobało. Ten pierwszy ma ładne kolorki a ten drugi ładny wzorek.
OdpowiedzUsuńA mocno kąsa?
Czasem trzeba dokonać zmian. Eskimo niestety podgryza, więc na gołą szyję raczej się nie nadaje, ale na kurtkę jak najbardziej.
UsuńPiękne i praktyczne kominy.
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWitaj Reniu !Fajny pomysl z tymi kominkami:)
OdpowiedzUsuńDawno nic nie pisałam, ale czytam kazdy Twoj wpis, pochłonął mnie nieco instagram, ale zauwazyłam, ze tam wszystko na wyscigi, wracam do podczytywania blogów :)
Pozdrawiam Bożena
Cieszę się, że wróciłaś :) pozdrawiam.
UsuńAle masz tych pomysłów pełen wór. Na pewno niejedna z nas skorzysta. Tez mam czasami takie problemy, ale wówczas odcinam ściągacz i robię nowy na zmniejszoną ilośc oczek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO widzisz. Można i tak :)
UsuńTo moje czapki nie doczekają drugiego, praktyczniejszego życia ;o) skończą w szafie ;)))
OdpowiedzUsuńAle gdybym je kiedyś odnalazła, to będę wiedziała, co z nimi zrobić ;)
Pozdrawiam serdecznie Reniu:D
No tak. Jak się tak bardzo lubi czapki... ;))))
UsuńPozdrawiam :)))
Oj moje czapki też nie dostaną drugiego życia. ;-) Z reguły kończą na głowie. ;-) Nie zawsze mojej.;-) Ale gdy głów będzie deficyt to wiem co zrobić. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Moje czapki też zawsze znajdują jakąś głowę, ale to dlatego, że mają odpowiedni rozmiar. Tutaj przesadziłam, więc nie znalazły. Ale szyjogrzej zawsze może się przydać. Pozdrawiam.
Usuńno cóż po prostu pomysł musiał dojrzeć :)
OdpowiedzUsuńI tak jest najlepiej.
Usuń