poniedziałek, 27 października 2014

Peruwiańskie dropsy...

... moim zdaniem najlepiej sprawdzają się w czapkach. Te piękne wełniano - alpakowe włóczki (made in Peru) są niestety podatne na tarcie i filcowanie. Kiedyś zrobiłam sobie z jednej z nich skarpety (o TE). Były tak fajne, że prawie non stop je nosiłam "po domu". Niestety przetarły się na wylot...

Innym razem zrobiłam sobie TEN komplet i choć komin i czapka wciąż bardzo dobrze się mają, to rękawiczki zaczęły się mechacić (tę część garderoby eksploatuję często, używam ich nawet podczas jazdy za kierownicą).

Jedną z tych szlachetnie mieszanych włóczek wykorzystałam też do zrobienia TEGO swetra. Po dwóch latach sweter nadal się fajnie trzyma, jedynie pod pachami lekko się podfilcował.

Wniosek z tego jest taki, że na konkretne części garderoby trzeba przeznaczyć odpowiednią włóczkę... A zatem, według mnie peruwiańskie dropsy najlepsze są na czapki i ewentualnie na kominy.

Rok temu uległam bardzo korzystnej promocji w jednej z internetowych pasmanterii i zakupiłam sporo kolorów włóczki Andes i teraz przerabiam ją na czapki. Oto pierwsza fala, trzy czapeczki w różnych rozmiarach i tym samym wzorze.




Pierwsze dwie czapki zostały wykonane pół roku temu. Nie pokazywałam ich, bo przyszła wiosna i pomyślałam, że zaprezentuję je przed zimą. Obie są robione identycznie, ale w zielonej chyba zapomniałam użyć większych drutów i wyszła mniejsza.










Trzecią czapkę wydziergałam dla koleżanki mojej siostry z mniejszej liczby oczek, ponieważ oryginał okazał się zbyt luźny.


Włóczka ANDES Drops,
druty 6 mm i 7 mm


Jeśli chcecie zobaczyć inne dziergawki, wykonane z peruwiańskich dropsów to zapraszam tu:

- komplet z włóczki Lima klik,
- komin z włóczki Lima klik,
- komin z włóczki Andes klik
- czapki z włóczki Andes klikklik,
- komin z włóczki Nepal klik




4 komentarze:

  1. Reniu - ale dużo zrobiłaś tych czapek! Mówię o całym blogu, bo sobie teraz po raz "enty" przejrzałam. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Zauważyłam, że często dziergasz z podwójnej nitki i małymi (jak na taką grubość nitki) drutami. Pewnie dzięki temu czapki są ciepłe. Bo ja robiłam drutami takimi, jak zaleca producent i czapki wiatr przewiewa, że hej! Teraz robię szalik dla Małej i chcę do niego dorobić czapkę. I już się boję, bo jak zwykle nie wie, ile nabrać oczek... (czapki pruję zawsze po kilka razy...). Po przejrzeniu Twojego bloga doszłam do wniosku, że zrobię jej czapkę podwójną nitką i też małymi drutami - mam nadzieję, że wyjdzie :) Jak nie - spróbuję zrobić na szydełku.
    Miłego dnia!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, a nie prościej zrobić próbkę, a potem już tylko jedną czapkę, bez prucia? :D
      Tak czy inaczej wszystko zależy od tego czy przerabia się ścisło czy luźno. Do tego jeszcze dochodzi struktura włóczki, bo każda może wyglądać ostatecznie inaczej. Trzeba próbować... powodzenia!

      Usuń
    2. Wiem, Reniu, tylko mój problem polega na tym, że robię próbkę, a czapkę i tak pruję... Jakoś nie wychodzą mi obliczenia z próbek... Nie wiem, na czym to polega. Taką mam przypadłość. Ale - próbki trzeba robić, bo tak całkiem "na oko" narzucać oczka na drut, to sobie w ogóle nie wyobrażam :)

      Usuń
  2. Witam. Czy można zamówić u Pani czapkę? (carolku@interia.pl)

    OdpowiedzUsuń