środa, 5 lipca 2023

Skarpetkoza - cz. 2...

... jest kontynuacją mojej nowej, ostatnio mocno rozwijanej pasji dziergania skarpetek.

Wiem już, że powstanie ich dużo, ale chcę podejść do tego zagadnienia tematycznie, co oznacza, że w każdej części "Skarpetkozy" będę pokazywać kilka par, które coś ze sobą łączy.

W pierwszej części (zobacz TU - klik) zaprezentowałam "skarpetki rozruchowe", jako efekt przypominania sobie ulubionych metod i technik oraz poszukiwania idealnych rozwiązań. Do ich wykonania użyłam resztek włóczki Delight Drops i po wykonaniu 5 par zdecydowałam się na zmianę. Nie wiedziałam wtedy jeszcze co będzie wspólnym mianownikiem skarpet z drugiej części, ale pierwszy pomysł pojawił się w trakcie czerwcowego długiego weekendu, który spędziłam z mężem i przyjaciółmi w Egerze na Węgrzech. 

Tu jeszcze wtrącę, że akurat wtedy (10 czerwca) był Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych i niestety byłam w Egerze raczej jedyną dziergającą osobą. Nie przejęłam się tym jednak, bo jestem przyzwyczajona do solowego dziergania gdzie się da, zarówno w domu, jak i w miejscach publicznych, nie zwracając uwagi na reakcję otoczenia. Ale żeby nie było, że dziewiarka nie świętuje, to złapano mnie na kilku fotkach, z których pokazuję dwie: solo na wzgórzu zamkowym i z mężem siedzącym obok na dziedzińcu zamku.



Jako, że lubię pamiątki w formie włóczek, to obowiązkowo musiałam znaleźć w Egerze pasmanterię. Jak to zwykle bywa w małym mieście - taki sklep jest królestwem akrylu, a ten wyjątkowo kusił mnogością kolorów. Jednak nie uległam im i podeszłam do zakupów rozsądnie, skupiając się tylko na tym, co będę dziergać w najbliższej przyszłości i właśnie tam kupiłam sobie jeden motek letniej wersji włóczki skarpetkowej - Socks Bamboo Himalaya.


Powyższy kolaż przedstawia witrynę sklepu. Z powodu trudności językowych nie miałam odwagi robić zdjęć w środku i tłumaczyć ekspedientkom dlaczego to robię, więc zdjęcia nie oddają pełni asortymentu sklepu.

Dzierganie skarpet z zakupionego motka rozpoczęłam już następnego dnia, oczywiście kontynuując dzierganie publiczne w drodze powrotnej do domu w samochodzie, czy też podczas obiadu i kawki w Tokaju.


Po powrocie do domu skończyłam skarpetki i powiem szczerze, że ta włóczka bardzo mi się spodobała. Ma w składzie 50% wełny merino superwash, 25% bambusa i 25% poliamidu. Bambus nadaje jej lekkiego błysku i delikatności. Skarpetki są bardzo przyjemne w dotyku. Ważą 46 g. Do ich wykonania użyłam drutów 2.25 mm.






Po wykonaniu tej pary wiedziałam już co będzie tematem skarpetek z 2. cz. skarpetkozy - skarpetki wydziergane w całości z melanżowych włóczek skarpetkowych. 

Po raz kolejny sięgnęłam do zapasów i znalazłam w nich motki, które kupiłam parę lat temu w jednym ze szmateksów po 1 - 2 zł. To była taka okazja, że grzechem byłoby wtedy z niej nie skorzystać. Pamiętam, że po zakupie przewinęłam je, wyprałam w wodzie z dodatkiem jakiegoś pachnącego płynu i na nowo przewinęłam w motki. Teraz po kilku latach wciąż ładnie pachną. Wszystkie mają ten sam skład (75% wełny i 25% poliamidu), ale nieznacznie różnią się grubością. Nie będę podawać producenta, bo pogubiłam banderolki. 

Wszystkie pary wykonałam metodą od palców, z klinem na śródstopiu oraz piętą bumerang ze ściągaczowym wykończeniem. O długości skarpet zdecydowała ilość posiadanej włóczki. 

Para nr 2 - melanż czarnego z ecru, druty 2.25 mm, rozmiar 37, zużycie 55 g.






Para nr 3 - niebieskie i beżowe paski na szaro-grafitowym tle, druty 2.25 mm, rozmiar 37, zużycie 49 g.






Para nr 4 - czerwone, żółte i zielone paski na biało-niebieskim tle, druty 2.25 mm, rozmiar 37, zużycie 45 g.





Para nr 5 - niebieskie, beżowe i brązowe paski na piegowatym tle, druty 2.25 mm, rozmiar 37, zużycie 49 g.






Muszę przyznać, że melanżowe włóczki potrafią bardzo zaskoczyć. Spoglądając na miks barw w motku nie byłam w stanie przewidzieć jaki obraz wymaluje mi się na skarpetkach. Pierwsze centymetry były za każdym razem bardzo ekscytujące. 

Największe zdumienie ogarnęło mnie w trakcie dziergania pary nr 5, ponieważ motek wyglądał prawie identycznie jak motek pary nr 3. Pozornie identyczne melanżowo motki dały tak różny efekt.



Mam już pomysł na kolejną część skarpetkozy, jednak nie nastawiajcie się na nią zbyt szybko, bo zatęskniłam za sweterkami i te właśnie formy zamierzam dziergać w najbliższym czasie. Chociaż w miejsca publiczne najwygodniej jest zabierać małe motki, przeznaczone do dziergania skarpetek, więc wszystko się jeszcze zobaczy :)













5 komentarzy:

  1. Jest coś takiego w skarpetkozie, że nawet czytanie o tym, oglądanie skarpetkowych włóczek i powstających skarpetek dostarcza przyjemnych wrażeń. Wspaniałą kolekcję melanżowych skarpet zrobiłaś. Też uwielbiam te skarpetkowe włóczki, te motki są jak jajko z niespodzianką, nawet jak na banderolce pokazano skarpetę to jednak ekscytujące jest odkrywanie tworzącego się wzoru, układu kolorów. Serdecznie pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może jest też tak, że użycie tej samej włóczki w dwóch różnych rozmiarach skarpet da różny efekt. Takie odkrywanie naprawdę jest ekscytujące. Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Skarpetkozy część następna - czyli stan pacjenta stabilny ;) I tak trzymać! Super, że byliście na Węgrzech i nawet dzień dziergania uczczony. A właśnie - dla niektórych to taki dzień jest co dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stan stabilny :)))
      Z tym dniem to pewnie najbardziej chodzi o to, żeby podziergać wspólnie z kimś na zewnątrz, np. w parku. Kto wie, może za rok spróbuję zorganizować takie spotkanie w moim mieście. Zobaczymy co czas przyniesie.

      Usuń
    2. O, to bardzo fajny pomysł z takim wspólnym dzierganiem! Trzymam kciuki!

      Usuń