piątek, 27 listopada 2015

Nieszczęśliwe farbowanie...

... dało o sobie znać w bolesny dla mnie sposób. Niby człowiek ma wieloletnie doświadczenie w tym co robi, głupich błędów nie powinno się już popełniać, a jednak... Minęło już trochę czasu od feralnego wydarzenia i w dodatku wszystko dobrze się skończyło, więc podczas zdjęć dopisywał mi całkiem dobry humor.




Co jakiś czas łapię się na różne promocje włóczkowe i zdarza mi się kupić po kilka motków czegoś fajnego, potem przy następnej okazji dokupuję następne motki. Wykorzystuję je do małych projektów, ale tym razem popędzana uciekającym czasem postanowiłam z tej zbieraniny zrobić swetroponczo dla koleżanki. Wszystko mniej więcej obliczyłam i przystąpiłam do działania. Czarny kolor, bo o nim mowa, nie w każdym świetle jest precyzyjnie widoczny, zwłaszcza jak się bardziej patrzy na serial niż na robótkę... W każdym bądź razie nie dostrzegłam nic niepokojącego, bardziej martwiłam się o to, czy mi wystarczy zakupionych na raty motków.

Jakże się zdziwiłam po przerobieniu pół kilograma włóczki, że odcienie czerni wykorzystanych motków się różnią. I to jeszcze żebym je z sensem rozmieszczała... Aż straciłam na chwilę oddech, gdy ujrzałam raz węższe, raz szersze pasy, które wyglądały jakby wypłowiały na słońcu. Bolesne...!




Postanowiłam zrobić ponczo od nowa. Ja nie z tych, co to ratują wielkie połacie dzianiny. Łatwiej mi jest zamówić nową włóczkę w potrzebnej ilości i zrobić ponczo od nowa. W ten sposób powstały dwa takie same swetroponcza. To pierwotne przygarnęła mama (kochana jest), a drugie (już takie jakie miało być) koleżanka.




Włóczka ALASKA Drops (9 motków)
oraz KASMIR Himalaya (1 motek),
druty 5,5 mm

 


8 komentarzy:

  1. Ja bym chyba probowała ratować poncho farbowaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o farbowaniu, ale nie mam w tym temacie ani ksztyny doświadczenia i nie chciałam ryzykować. W końcu dziergałam dla kogoś i zależało mi na jakości.

      Usuń
  2. Świetne ponczusie.Ja zrobiłam dla wnuczki ale za mały i musiałam poprawić.Mam już następne zamówienia.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, przyznam Ci się, że do dziś nie wiem jak to jest z tym dopasowaniem rozmiaru. To jest taka dziwna forma, zależna od struktury włóczki... Mam obecnie 3 przykładowe swetroponcza, które daję ludziom do przymierzenia i w oparciu o to dziergam kolejne wersje. Powodzenia życzę :)

      Usuń
  3. Ja różnicy nie widzę, ale ja stara jestem i ślepa już, zgodnie z wiekiem ;)
    Czuję za to Twoje "przerażenie w oczach", na widok różnych odcieni ;)
    Poncza śliczniusie :)
    Pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, zdjęcia nie oddają różnicy, bo największe "zniszczenia" są na plecach, ale wierz mi - na żywo są niestety widoczne. Przerażenie rzeczywiście było, odechciało mi się wtedy wszystkiego... ale jak widać nie na długo, i całe szczęście. A poza tym, z tego co widziałam ostatnio u Ciebie na blogu, to Ty wcale taka stara i ślepa nie jesteś :) pozdrawiam

      Usuń
  4. Ja to pewnie bym spruła, ponieważ nie lubię rzeczy, którym coś dolega. Patrząc z drugiej strony, to żal włożonej pracy. Myślę, że osoby, które będą podziwiać ponczo stwierdzą, że autorka miała właśnie taki zamysł z użyciem różnych odcieni włóczki. Najważniejsze, że ponczek znalazł właścicielkę!
    A swoją drogą to te piękne sweterki robisz z prędkością światła.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nio, nio nio - i to nie na widok nowego dzieła na manekinie :)

    OdpowiedzUsuń