piątek, 23 listopada 2012

Dylematy skarpetkowe...


... dopadły mnie jakiś czas temu, gdy z wielkim zapałem dziergałam kilka par skarpet z wełny. Cały czas mam w głowie pytania, czy takie dziergane skarpetki nie robią się z czasem luźne w cholewie? Albo czy nie mechacą się?
Dylematy dopadły mnie, skłoniły do refleksji, do dziergania eksperymentalnych modeli oraz wypróbowania ich i są wnioski...

Po pierwsze najbardziej trwałe i rozciągliwe skarpetki wychodzą z włóczki, która ma w składzie oprócz wełny jeszcze np. poliamid. Ja niestety miałam do czynienia tylko z cienkimi włóczkami tego typu, a nie przepadam za używaniem drutów o rozmiarze 2,5 mm. Stąd dalsze poszukiwania...

Czysta 100% wełna nie jest rozciągliwa więc skarpetki siłą rzeczy robią się luźne, ale nie zjeżdżają z łydki. A dzieje się tak dlatego, że zwykle robię je zwartym ściegiem i na wymiar, dzięki czemu trzymają formę pomimo naciągnięcia. W najbliższym czasie chcę wypróbować też inne włókna, może będą bardziej elastyczne...

A jak to jest z mechaceniem? Wełna o luźnym skręcie, alpaka z charakterystycznym włoskiem prędzej czy później będą się mechacić (choć nie w tak dziadowskim stopniu jak akryl). No cóż... nie próbowałam jeszcze tych drogich włóczek  :)

Myślę jednak, że w skarpetkach najważniejsze jest to by były ciepłe i dawały uczucie komfortu. Dlatego zmechacenia nie odbierają im uroku, tym bardziej że są sposoby na usuwanie zbędnych kłaczków.

Ostatni wniosek: wełna sprawia, że stopa oddycha, do tego te kolory, wzory...
Szczerze... nie miałam nigdy wcześniej fajniejszych skarpet niż te wydziergane.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz