... od altówki na krótki moment stała się nauczycielką szydełkowania i drutowania.
W ostatnich dniach spędziłam cudowne chwile nad jeziorem Kisajno (w Pierkunowie pod Giżyckiem) z rodziną mojego męża.
Oczywiście wzięłam ze sobą dwie rozpoczęte robótki i 6 motków włóczki na trzecią. Lubię dziergać w każdej wolnej chwili i nie ma znaczenia, czy towarzyszy temu plażowanie, granie w planszówki, czy też odpoczywanie na tarasie. Zaskakujące dla mnie jednak było to, że siostrzenice mojego męża (lat 7 i prawie 10), które od wielu lat widzą mnie z drutami, właśnie teraz zainteresowały się dzierganiem. Ciągle podpytywały: "Ciociu, co dziergasz? A jak to się robi?"
Nie mogłam zlekceważyć takiej okazji. Wiem z doświadczenia, że najlepszym uczniem jest dziecko zainteresowane tematem. Trochę zaskoczona rozmiarem tego zainteresowania wyciągnęłam jakieś pojedyncze kawałki włóczek (zwykle służące do prowizorycznego nabierania oczek) i pokazałam Starszej jak się posługiwać szydełkiem, by zapleść łańcuszek.
Chwilę później Młodsza też chciała spróbować, więc wyciągnęłam z podręcznego przybornika kolejne szydełko i ostatni kawałek włóczki.
Nastawiłam się na to, że chwilkę poszydełkują, a potem przestaną, bo "nudne", bo "trudne", ale nie. Cały czas wytrwale trenowały, aż wyszły im całkiem fajne łańcuszki.
Jakąś godzinę później włóczki robocze się pokończyły. Młodsza zajęła się czymś innym, a Starsza usiadła przy mnie i zaczęła pojękiwać: "Ciociu, a jak się robi na drutach?... Szkoda, że nie masz więcej włóczek..."
No i jak ja mogłam zlekceważyć taką potrzebę wiedzy? No jak?
Wyciągnęłam z torby niedokończoną próbkę, z której zamierzałam przeliczyć oczka na trzecią robótkę i na niej pokazałam Starszej jak się robi na drutach. Naprawdę byłam zdumiona i bardzo ucieszona zapałem dziewczynki. Nie odstępowała mnie na krok, tylko dłubała oczko po oczku, co chwilę konsultując kwestię wbijania druta, nawijania włóczki, czy ratowania zsuniętego oczka.
Wtedy postanowiłam, że muszę pojechać do pasmanterii, by kupić druty i włóczkę dla Starszej, a dla Młodszej włóczkę i szydełko. Dziewczynki wybrały sobie po jednym motku kolorowego akrylu i przeszczęśliwe zajęły się "dłubaniem" od razu po przyjeździe na kwaterę. Byłam w szoku, gdy zamiast pływać, siedziały na plaży na kocu i jedna dziergała łańcuszki, a druga zgłębiała tajniki nabierania oczek na druty. Właściwie to do końca dnia obrazek był taki:
I wiecie co? Wieczorem byłam zmęczona uczeniem, ale i szczęśliwa z powodu "żywego kontaktu z uczniem" i efektów tej nauki.
W kolejny dzień pojechałam z mężem do rodzinki mojego brata. Jego 8-letnia córka też się zainteresowała włóczką i szydełkiem. Było to zainteresowanie krótkotrwałe, ale było :)
Było cudownie. Ciocia nauczycielka mogła się spełnić, a dziewczynki poznały podstawy jednej z najpiękniejszych dziedzin artystycznych. Ciekawe czy będą rozwijać te zainteresowania bez codziennego kontaktu z ciocią?