... pomyślałam, patrząc na jedno z wielu pudeł, wypełnionych włóczkami, poustawianych jedno na drugim w pewnym małym pokoiku u mnie w domu. Tak, właśnie te konkretne, niebieskie motki czekały na swoją kolej, by móc wreszcie zamienić się w konkretny, ustalony przy zakupach tych motków projekt.
Ja wiem, że swetrów mam bardzo dużo i nie mieszczą się one już w szafie, ale prawda jest taka, że nie wszystkie są przeze mnie noszone. Jedna część to swetry, które są w bardzo dobrym stanie, ale ich fason np. nie pasuje do obecnie noszonych przeze mnie ubrań. Druga część swetrów czeka na przeróbkę, bo coś tam w nich jest niedopracowane, a trzecia część to swetry, które są już znoszone, ale wciąż kochane, więc nie chcę się ich pozbyć... Leżą więc wszystkie na półkach, te noszone z przodu, a te pozostałe z tyłu. Tak ich wiele, choć niewiele, że potrzeba dziergania kolejnych swetrów zmusiła mnie do porządków.
Swetry do przeróbki znalazły swoje miejsce w przezroczystym pudle, które stanęło obok tych pozostałych, mieszczących w sobie inne motki. Kto wie, może teraz wreszcie coś z nimi zrobię...?
Swetry z kategorii "nienoszone" znalazły miejsce w pudle pod łóżkiem, a te ukochane i nieco zużyte miały spotkanie z golarką, po czym wróciły na swoje miejsce.
A potem z uśmiechem wrzuciłam niebieską włóczkę na druty, mrucząc pod nosem: "Jak to dobrze, że swetrów nigdy za wiele..."
To prawda, swetrów nigdy za wiele:-) Ładny wyszedł ten błękitny i pięknie w nim wyglądasz. Jakiś czas temu rzeczy przeznaczone do sprucia kładę z włóczkami, a mam również takie które specjalnie kupionych do sprucia ze względu na świetną wełnę. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńCudowny sweter, uzupełni Twoja kolekcję "do noszenia". Uwielbiam niebieskości, chociaż sama mam ich niewiele.
OdpowiedzUsuń