... zanim w końcu wzięłam się za naprawianie błędu, który dwa miesiące temu zrobiłam w samym środku Julietty. Mój perfekcjonizm nie pozwolił mi przejść nad tym obojętnie, tym bardziej, że jedna z koleżanek chciała stać się posiadaczką tej chusty.
Po miesiącu sprułam połowę, do tego błędnego miejsca i na zbyt dużym luzie (o czym wspominałam TUTAJ) próbowałam chustę poprawić. Niestety to co powstało nie nadawało się do użytku. Jedna połowa była ciaśniejsza, a druga luźniejsza. Bardzo mnie to kłuło w oczy. I owszem, miałam chęć ponownej poprawy udziergu, ale bałam się, że kolejne starania znów okażą się bez sensu.
Minął kolejny miesiąc, a ja nabrałam wystarczająco dużo dystansu, by jeszcze raz zmierzyć się z problemem. Jego rozwiązanie polegało na tym, by zapanować nad poskręcaną z prucia włóczką i utrzymać jej napięcie w sposób jak najbardziej zbliżony do tego początkowego. W przeciwnym razie już lepiej byłoby spruć całość...
Udało się. Może nie jest tak super idealnie, ale jest do zaakceptowania. Tym samym chcę Was przestrzec przed rutynowym dzierganiem. Zawsze czytajcie wzory (w tym przypadku mozaikowe) z uwagą, bo naprawianie ewentualnych błędów kosztuje sporo czasu i nerwów.
Tak obecnie wygląda poprawiona Julietta na tle jesiennej Morwy.
Włóczka YAK Lang Yarns, druty 5,5 mm