... chodziła mi po głowie już od jakiegoś czasu. Do tej pory unikałam tego fasonu, bo wydawał mi się zbyt dziewczęcy dla mnie. Tu dodam, że jestem nauczycielką i jeszcze do niedawna denerwowało mnie, gdy ktoś na mój widok reagował: "O, to pani... myślałam, że to jakaś uczennica..." Dziś już się tym nie przejmuję, im człowiek starszy, tym więcej radości mu takie komentarze sprawiają... :)
Resztki "krępacji" przeszły mi, gdy ujrzałam
panią Antoninę w takiej falbaniastej spódnicy. Powaliło mnie, tak pozytywnie mnie powaliło, dodało odwagi i zainspirowało do zrobienia własnej wersji.
Pani Antonina na swoim blogu zamieściła sposób wykonania takiej spódnicy (zobacz
TUTAJ). Nie trzymałam się tego opisu zbyt ściśle, bardziej potraktowałam go jak wskazówki.
Początek zrobiłam jak w
spódnicy z Yaka, nabrałam oczka metodą włoską, by potem w skrajne oczka wciągnąć gumkę kapeluszową. Dalej wykonałam krótki ściągacz i długi, stopniowo rozszerzający się karczek. Nie chciałam by falbana poszerzyła mi biodra, więc też nie mogła się zacząć zbyt wcześnie. Powstała ona z oczek dodanych nie co drugie oczko lecz w sekwencji: "2 oczka prawe, narzut, 3 oczka prawe, narzut". Obawiałam się, że większa falbana będzie za bardzo odstawać.
W efekcie końcowym wyszło bardziej marszczenie niż falbana. Tuż po zakończeniu oczek spódnica była toporna, wywijała się i myślałam, że nie obędzie się bez prucia. Postanowiłam ją jednak wyprać i potem podjąć decyzję o tym co dalej robić. Po praniu dzianina zmiękła i całkiem dobrze się układa.
I na koniec zdjęcie pod tytułem: "Z czego by tu zrobić następną...?" A jest z czego wybierać, bo to na czym siedzę to zaledwie jedna szósta tego co posiadam...
Włóczka FABEL Drops połączona
z włóczką DIAMENT Opus Natura,
druty 2,75 - 3,75 mm