niedziela, 25 czerwca 2017

Projekt: brązowy koc - część 1.

Trzy tygodnie temu postanowiłam zrobić kolejny pled. Jakoś tak ostatnio mam fazę na duże projekty. Weszłam w pewien rytm i trudno mi się przestawić... W głębi serca tęsknię za niewielkimi sweterkami i chustami, ale na chwilę obecną nie przeskoczę braku weny w tej kategorii. To jest dziwny stan, bardzo go nie lubię... Charakteryzuje się on tym, że co chwilę wpadam na inny pomysł, a jak próbuję któryś realizować, to po chwili przestaje mi się on podobać... W tej kryzysowej sytuacji podjęłam decyzję o dzierganiu kolejnego pledu. Wiedziałam, że czeka mnie dużo rozciągniętej w czasie pracy, zwieńczonej w dodatku nielubianym zszywaniem, ale wolałam już to, niż frustrację z powodu bezsensownej pogoni za umykającą weną.

Postawiłam na brązy, bo tego koloru w pierwszej kolejności chciałam się pozbyć z zapasów włóczkowych. Nie lubię brązowych ubrań, a w pledzie te kolory nie będą mi przeszkadzać. Miałam trochę zapasów po babci i resztek po innych projektach. Dodałam do tego beże, żółcie, musztardy itp. Początkowo chciałam wykorzystać tylko zapasy, ale miałam niedosyt kolorystyczny i postanowiłam trochę włóczek dokupić.

Wzór mógł być tylko jeden - kwadraty, dzięki którym można improwizować i na bieżąco dopasowywać ściegi i kolory. Korzystałam ze schematów wymyślonych przy okazji tworzenia turkusowo - szarego pledu.

I tak oto na chwilę obecną mam już 20 kwadratów, które zaczęłam zszywać. Mam już trochę wprawy w zszywaniu, więc idzie dość szybko. Niebawem pokażę Wam efekt końcowy, a tymczasem wrzucam zdjęcie "zajawki".


niedziela, 4 czerwca 2017

Do kompletu - część 2.

Ukończyłam tworzenie turkusowo - szarego kompletu. Jego dopełnieniem są trzy wzorzyste poszewki na poduszki.



Zamierzałam wykorzystać resztki, pozostałe po pledzie i dwóch pierwszych poduszkach. Wzory powstawały na bieżąco. Tym razem użyłam plastikowych guzików, które zobaczyłam w stacjonarnej pasmanterii i nie mogłam się im oprzeć. Mam wrażenie, że one tam czekały właśnie na ten projekt.


Pierwsza poszewka (w cienkie pasy) ma dziurki umieszczone w podobnej odległości od brzegu jak turkusowe poduszki.




Po jej wydzierganiu zaczęłam wątpić w takie rozwiązanie, o czym wspomniałam w poprzednim wpisie. Przy tworzeniu kolejnych poduszek postanowiłam przetestować zapięcie umieszczone bliżej brzegu.




Ścieg części jednokolorowej jest taki sam jak w poszewkach turkusowych. W jednej poszewce ułożony został na prawej stronie, a w drugiej na lewej. Ostatnia poduszka ma lekką modyfikację tego ściegu, ponieważ nie chciałam go dublować.



Takie umieszczone bliżej brzegu zapięcie jest lepsze i choć początkowo zamierzałam przerobić poprzednie poszewki, to teraz prawdę mówiąc nie chce mi się już nic pruć. Był też pomysł doszycia zatrzasków, ale efekt nie był tak fajny, jakbym tego oczekiwała. Poza tym umieszczenie dziurek bliżej brzegu wcale nie rozwiązało w pełni problemu "fruwania krawędzi". To jest po prostu cecha takiego zapięcia, a innego nie chciałam. A zatem nie dajmy się zwariować. Wszystko zostanie takie jakie jest i niech cieszy oczy tak długo jak to możliwe, bo to że pled jest cieplutki, a poduszki miękkie i wygodne to wiadomo...


Przy okazji wspomnę coś o meblach tarasowych, które kupiłam w Ikei. Jestem zachwycona nie tylko ich wyglądem (choć wszystko jest oczywiście kwestią gustu), ale i modułowością. To co skompletowałam sobie w sklepie z myślą o przyszłym tarasie, w chwili obecnej również się sprawdza i daje się przestawiać w zależności od potrzeb. Lubię takie rozwiązania.






Pled ma rozmiar 200 x 150 cm, a poduszki 40 x 40 cm.

Włóczka: 100% akryl kupiony okazyjnie w Kauflandzie 
w kolorze szarym i jasno - turkusowym oraz
LANAGOLD FINE Alize w kolorze turkusowym i petrolowym,
druty 4 mm.