... takie pytanie padło dokładnie tydzień temu z ust 6,5 - letniej Kingi, siostrzenicy mojego męża. Oczywiście, że ci zrobię - odpowiedziałam.
Widujemy się rzadko, średnio raz, dwa razy w roku. Dzieli nas 450 km, tyle jest z Przemyśla do Białegostoku. Kinga od najmłodszych lat kojarzy mnie z dziergawkami, ponieważ zawsze wiozę ze sobą na urlop cały zestaw drutów i torbę pełną włóczek. Tym razem jednak postanowiłam spakować do walizki tylko dwie rozpoczęte robótki: szal z Lace Dropsa i poncho z Divy Alize. Nie wzięłam dodatkowych drutów, bo nie planowałam dodatkowych udziergów. Kiedy dziewczynka poprosiła mnie o wydzierganie spódniczki, to od razu pożałowałam tego mojego minimalistycznego pakowania. Nie dość, że nie miałam z czego dziergać, to jeszcze nie miałam na czym. Całe szczęście jestem w miarę zaradna, więc następnego dnia wypuściłam się w rejs po stacjonarnych pasmanteriach i w jednej z nich znalazłam odpowiednią włóczkę, dopasowaną również grubością do posiadanych drutów.
Rozpoczęłam pracę wykorzystując zapasy drutowe mojej teściowej (druty proste i pończosznicze o rozmiarze 2 mm oraz 2,5 mm. Potem przerzuciłam się na moje, wyciągnięte z szala 3,25 mm. A co? Ja nie dam rady? Potem przez 4 dni dziergałam falbaniastą spódniczkę, która ostatecznie bardzo się Kindze spodobała. I o to chodziło.
Widujemy się rzadko, średnio raz, dwa razy w roku. Dzieli nas 450 km, tyle jest z Przemyśla do Białegostoku. Kinga od najmłodszych lat kojarzy mnie z dziergawkami, ponieważ zawsze wiozę ze sobą na urlop cały zestaw drutów i torbę pełną włóczek. Tym razem jednak postanowiłam spakować do walizki tylko dwie rozpoczęte robótki: szal z Lace Dropsa i poncho z Divy Alize. Nie wzięłam dodatkowych drutów, bo nie planowałam dodatkowych udziergów. Kiedy dziewczynka poprosiła mnie o wydzierganie spódniczki, to od razu pożałowałam tego mojego minimalistycznego pakowania. Nie dość, że nie miałam z czego dziergać, to jeszcze nie miałam na czym. Całe szczęście jestem w miarę zaradna, więc następnego dnia wypuściłam się w rejs po stacjonarnych pasmanteriach i w jednej z nich znalazłam odpowiednią włóczkę, dopasowaną również grubością do posiadanych drutów.
Rozpoczęłam pracę wykorzystując zapasy drutowe mojej teściowej (druty proste i pończosznicze o rozmiarze 2 mm oraz 2,5 mm. Potem przerzuciłam się na moje, wyciągnięte z szala 3,25 mm. A co? Ja nie dam rady? Potem przez 4 dni dziergałam falbaniastą spódniczkę, która ostatecznie bardzo się Kindze spodobała. I o to chodziło.
Chociaż świeciło słońce to dzień był chłodny. Dziewczynce było trochę zimno, ale dzielnie pozowała.
Włóczka COTTON BABY Gazzal (225 m w 50 g - 3,5 motka),
druty od 2 mm do 3,25.
PS. Dla zainteresowanych sandałami, o których pisałam przy okazji szala z włóczki Filigran... Już dodałam zdjęcie do tamtego posta (zobacz TUTAJ).
Spódniczka jest super, fason, kolor i Kinga wygląda w niej pięknie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba.
UsuńJakiś sweterek pasowałby do spódniczki:) Niestety mam coraz mniej czasu na robótki a szkoda:( pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo w takim razie życzę więcej czasu na robótki :)
UsuńTeż bym się nie oparła takiej słodkiej prośbie. Do spódniczki proponuję bolerko zamiast sweterka.
OdpowiedzUsuńNo właśnie niektórym prośbom trudno odmówić :)
UsuńCiocia spisała się na szóstkę, spódniczka jest super:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Radość dziewczynki to największa nagroda :)
UsuńTaka ciocia to skarb!!! Spódniczka przecudnej urody :) Widać, że Kinga zadowolona i udzierg będzie nosiła. A to najważniejsze, bo przecież dzieci to najsurowsi krytycy :)
OdpowiedzUsuńSpódniczka wyszła cudowna! Pięknie wygląda i ładnie się układa- brawo! A najważniejsze, że się Kindze podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
Piękna spódniczka Reniu. Ach jak bardzo brakuje mi dziewczynki w rodzinie:-). Gorąco pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuń