Strony

sobota, 24 kwietnia 2021

Carina...

 ... to włóczka, która urzekła mnie już rok temu, a zobaczyłam ją podczas e-dziewiarkowych TV LIVE. Jest to lekka i ciepła włóczka, podobna trochę do Air Drops, a urzekające są w niej połączenia kolorów.

Wszystkie warianty kolorystyczne mają w sobie coś interesującego, ale ja wybrałam połączenie zieleni z musztardą i turkusem. Akurat gdy tę włóczkę kupowałam, to wybór kolorów był już niewielki, ponieważ promocyjne motki rozchodziły się w mgnieniu oka jak ciepłe bułeczki. Teraz, gdy już tę włóczkę trochę poznałam, to w ogóle się temu nie dziwię. Jest ciepła, miękka i niegryząca.

Od początku wiedziałam, że zrobię z Cariny sweterek w stylu charakterystycznym dla mnie, czyli w fasonie dopasowanym. 


Przeważnie dziergam swetry od góry i od razu w całości. Nie lubię przerabiania w częściach i zszywania. Dlatego zawsze wybieram jedną z dwóch ulubionych metod: albo reglan, albo contiguous. Tym razem zastosowałam odmianę tego drugiego, dodając oczka przy pasach obojczykowych, ale już nie dziergając rękawów razem z tułowiem. Chciałam by tułów "wychodził" na ręce i do takiego fasonu najlepiej pasują rękawy o prostej krawędzi górnej.

W związku z tym dodawałam oczka obojczykowe na odpowiednią szerokość tułowia, po czym rozdzieliłam robótkę na tył i przód, które następnie przerabiałam na odpowiednią wysokość w rzędach. Po uzyskaniu potrzebnego wymiaru na otwór rękawa, połączyłam tułów w całość i dalej przerabiałam go w okrążeniach. Idąc od pachy w dół redukowałam oczka na bokach, dzięki czemu sweter otrzymał lekko kimonowaty kształt.

Lubię ten sposób przerabiania, bo można w nim dziergać "na oko". Trzeba tylko wiedzieć ile oczek potrzebujemy na tułów w okolicy pod biustem i w talii. Redukujemy oczka aż do osiągnięcia tej liczby. Potem to już można sobie sweter przymierzać i na bieżąco dopasowywać resztę.

Rękawy były dziergane od góry. Nabrałam oczka z bocznej krawędzi tułowia i dziergałam w dół w okrążeniach. Mniej więcej od łokcia zaczęłam je rozszerzać, a o tym kształcie głównie zdecydowała ilość posiadanej włóczki. Zrobiłam je na długość 7/8, bo taka jest dla mnie najbardziej funkcjonalna. Wszystko co jest dłuższe, to potem w trakcie noszenia podwijam.

Rękawy mają dodany wzorek o szerokości pasów obojczykowych oraz strukturze motywu zdobiącego przód sweterka.





Włóczka CARINA Lang Yarns (kol. 017 - 4,5 motka),
druty 6 mm

Patrząc na zdjęcia i przymierzając gotowy, wyprany sweter na siebie, doszłam do wniosku, że jest trochę zbyt krótki. Zostało mi trochę włóczki, więc dorobiłam kilkanaście okrążeń na dole. No i to jest właśnie fajne w przerabianiu od góry, że możemy takie modyfikacje przeprowadzić bez najmniejszego problemu.


Trudno mi było zrobić zdjęcia samej sobie. Odczuwam w ostatnich dniach duże zmęczenie i wrażliwość na zmianę pogody, co objawia się bólami głowy. Tęsknię za tym, żeby móc pojechać na wycieczkę i coś pozwiedzać. Tęsknię też za tym, żeby móc pójść do sklepu i kupić sobie jakiś ciuch. Albo pójść z mężem i przyjaciółmi do restauracji i usiąść w niej, by coś zjeść nie na wynos. No ale nie można, bo wszystko jest zamknięte.

Jednocześnie cieszę się, że jesteśmy zdrowi i możemy normalnie, choć z ograniczeniami funkcjonować. Z całych sił staram się nie poddawać złym nastrojom i zagłuszam je realizacją pomysłów dziewiarskich. W związku z tym kolejny sweter już się dzierga, pojawiła się też chęć utylizacji UFOków. Niebawem pokażę efekty. 

Na koniec kilka zdjęć ze swetrem na mnie w tej wydłużonej już wersji.










sobota, 17 kwietnia 2021

Kardigan w pasy...

 ... powstał pod wpływem inspiracji kardiganem pani Marioli, pokazanym podczas jednego z e-dziewiarkowych spotkań, transmitowanych przez YouTube w zeszłym roku, a którego opis wykonania został udostępniony na stronie sklepu - klik.

Prawdę mówiąc moja wersja jest podobna do oryginału tylko pod względem przeprowadzenia kolorystyki. Reszta to jest radosna (lub nie, jak się później okaże) twórczość własna.


Wybrałam włóczkę wełnianą zamiast bawełnianej, bo w zamierzeniu kardigan miał być bardziej jesienno-zimowy, niż letni. Kolory miały być uniwersalne, pasujące prawie że do wszystkiego, stąd dobór szarości, beżu i czerni na bazowej bieli.

Pierwsze oczka narzuciłam na druty jeszcze we wrześniu i puszczając wodze fantazji, spontanicznie kształtowałam dekolt rzędami skróconymi, przy jednoczesnym celowym wydłużeniu linii ramion. Jak widać na poniższym zdjęciu, linię ramienia pociągnęłam później na rękaw. Efekt ten uzyskałam poprzez dodawanie oczka (KRL - zobacz TU) i przerobienie dwóch kolejnych oczek razem.



Niedługo później odczułam lekki niepokój, bo dekolt nie układał się tak dobrze, jak to sobie wcześniej wyobrażałam. Pomyślałam jednak, że w trakcie namaczania wszystko się ułoży. Włożyłam nawet do wody wydziergany fragment i po wysuszeniu jakby się poprawiło, ale nie do końca. Powinnam była wtedy zmienić całą koncepcję, ale mnie chyba całkiem zamroczyło i dziergałam dalej. Zrobiłam udawany szew po bokach, wcięcie w talii, rozszerzenie na biodra, a po osiągnięciu odpowiedniej długości zamknęłam oczka. Potem dorobiłam rękawy, namoczyłam kardigan, wysuszyłam go i założyłam, a potem z wielkim rozczarowaniem i złością na samą siebie rzuciłam w kąt. No niby ładnie wyszło, fajne kolory, tułów całkiem całkiem, ale ten dekolt dalej źle się układał.

Było to mniej więcej w listopadzie i do dziś nie chciałam tego kardiganu Wam pokazywać. Tym bardziej, że długo wyglądał inaczej, niż teraz. Początkowo był dłuższy o dwa pasy i nie miał guzików. Nosiłam go tylko w domu, bo był przyjemnie ciepły, a w trakcie zdalnych lekcji nie miało dla mnie znaczenia jaką sweter ma długość i jak mu się dekolt pod moją altówką układa :)

Dopiero w marcu poczułam siłę, by coś z delikwentem zrobić. Wybrałam się do miejscowej pasmanterii, gdzie udało mi się dobrać fajne guziki. Do ryżowych plis dorobiłam patki i przyszyłam guziki w odpowiednich miejscach, by zapięcie mogło trzymać całość w ryzach. 


Skróciłam też kardigan do długości, która mi bardziej odpowiadała. Był też pomysł z dorobieniem części golfowej, ale jednak zatrzymałam się na tym etapie i dziś kardigan tak wygląda:







Dziś przetestowałam też odwrotny sposób zakładania. Pokazywałam Wam już wcześniej taki zabieg (np. TUTAJ - klik) i aż do dziś nie przyszło mi do głowy, że jest sens coś takiego zrobić w swetrze bez kołnierza. A jednak ma to sens w przypadku, gdy budzimy się z lekko zesztywniałym i obolałym karkiem, który trzeba wraz z częścią łopatkową ogrzać, by poczuć się lepiej. I co wtedy możemy zrobić? No właśnie to: założyć termoforek na siebie i nawet nieźle w tym wyglądać ;)








Podsumowując cieszę się, że ten kardigan ujrzał światło dzienne. Pogodziłam się z tym, że nie do końca wyszedł mi tak, jak chciałam. Mimo to jest przeze mnie lubiany i noszony, a historia jego powstania będzie dla mnie lekcją przy tworzeniu następnego.

Włóczka BABY MERINO Drops przerabiania podwójną nitką,
druty chyba 3,5 mm (nie pamiętam)


sobota, 10 kwietnia 2021

Testowanie nr 4...

... rozpocznie się w najbliższy czwartek i znów będzie dotyczyć mozaiki. Nic nie poradzę na to, że zakochałam się w zabawie dwoma kolorami :)))

Tym razem jednak nie będą to czapki czy kominy, lecz chusta. Stęskniłam się już za tą formą. Ta tęsknota odezwała się, o ile dobrze pamiętam, już w styczniu i od tamtej pory powolutku realizowała się w tle innych projektów.

Jak zwykle pierwszy był motyw mozaikowy, a potem sposób jego układania się. To zweryfikowało całą resztę, czyli zdecydowało o kształcie chusty, wyglądzie brzegów i kierunku przerabiania. Kierunek jest nietypowy, ponieważ całość dzierga się skosem od jednego bocznego szpica do drugiego.


Najbardziej lubię ten etap powstawania projektu, gdy próbuję odwzorować pierwotny pomysł za pomocą włóczki. Wiem jak dany element ma wyglądać, ale jeszcze muszę wymyślić jak to zrobić, by w rzeczywistości tak wyglądał. Do tego włącza mi się tryb "wymyśl to na schemacie", aby inni też to mogli zrobić. 

Sporo czasu zajęło mi obmyślenie brzegów. Uwielbiam mieć dopracowane detale. Jeśli znacie moje projekty, to wiecie, że często "odmalowuję" na brzegach dwukolorowe łańcuszki. Tutaj w górnym brzegu też takowy jest. Dolna krawędź chusty natomiast jest silnie naznaczona rysunkiem mozaiki. Odpowiednie wykończenie wymagało zastosowania konkretnych trików i technik, dzięki którym brzeg układa się w ząbki.


Aż chciałoby się doczepić do nich frędzle...






Z frędzlami chusta nabiera zupełnie innego charakteru. Nie wiem jeszcze która wersja bardziej mi się podoba. 

Chustę tę wykonałam z włóczki ALPACA Drops. Od początku ten nieco etniczny wzór kojarzył mi się bardziej z włóczką alpakową, niż gładką merynosową. Alpaka ma w sobie coś z "surowości" i puchatości. Dobrze mogłaby jeszcze wyglądać wersja wykonana z włóczki Baby Alpaca Silk Drops. Miałaby ona w sobie wtedy oprócz delikatnego alpakowego włoska delikatny błysk i ciężar jedwabiu. Oczywiście istnieje mnóstwo innych włóczek, które równie dobrze by wyglądały w tym projekcie.

Zwykle w moich projektach można sobie dowolnie zmieniać rozmiar. Tym razem jednak rozmiar jest tylko jeden: 200 cm długości i 60 cm w najszerszym miejscu (nie licząc frędzli o długości ok. 10 cm). 
Oczywiście można dziergać luźniej lub dobrać grubszą włóczkę i druty w większym rozmiarze, a wtedy uzyska się większą chustę.

Jak wspomniałam na samym początku, opis wykonania takiej chusty jest w trakcie tworzenia i za parę dni wejdzie w etap testowania. Jeśli chcesz dołączyć do grona Testerek, to zajrzyj do zakładki: TESTOWANIE - AKTUALNE INFORMACJE, gdzie zamieściłam wszelkie szczegóły na ten temat.

Zapraszam!

Włóczka ALPACA Drops (GK: 9020 - 3 motki, KK: 3620 - 3 motki),
druty 3,25 mm