Strony

sobota, 11 lipca 2020

Ciocia nauczycielka...

... od altówki na krótki moment stała się nauczycielką szydełkowania i drutowania.

W ostatnich dniach spędziłam cudowne chwile nad jeziorem Kisajno (w Pierkunowie pod Giżyckiem) z rodziną mojego męża.


Oczywiście wzięłam ze sobą dwie rozpoczęte robótki i 6 motków włóczki na trzecią. Lubię dziergać w każdej wolnej chwili i nie ma znaczenia, czy towarzyszy temu plażowanie, granie w planszówki, czy też odpoczywanie na tarasie. Zaskakujące dla mnie jednak było to, że siostrzenice mojego męża (lat 7 i prawie 10), które od wielu lat widzą mnie z drutami, właśnie teraz zainteresowały się dzierganiem. Ciągle podpytywały: "Ciociu, co dziergasz? A jak to się robi?"

Nie mogłam zlekceważyć takiej okazji. Wiem z doświadczenia, że najlepszym uczniem jest dziecko zainteresowane tematem. Trochę zaskoczona rozmiarem tego zainteresowania wyciągnęłam jakieś pojedyncze kawałki włóczek (zwykle służące do prowizorycznego nabierania oczek) i pokazałam Starszej jak się posługiwać szydełkiem, by zapleść łańcuszek. 

Chwilę później Młodsza też chciała spróbować, więc wyciągnęłam z podręcznego przybornika kolejne szydełko i ostatni kawałek włóczki.

Nastawiłam się na to, że chwilkę poszydełkują, a potem przestaną, bo "nudne", bo "trudne", ale nie. Cały czas wytrwale trenowały, aż wyszły im całkiem fajne łańcuszki.


Jakąś godzinę później włóczki robocze się pokończyły. Młodsza zajęła się czymś innym, a Starsza usiadła przy mnie i zaczęła pojękiwać: "Ciociu, a jak się robi na drutach?... Szkoda, że nie masz więcej włóczek..." 
No i jak ja mogłam zlekceważyć taką potrzebę wiedzy? No jak?
 
Wyciągnęłam z torby niedokończoną próbkę, z której zamierzałam przeliczyć oczka na trzecią robótkę i na niej pokazałam Starszej jak się robi na drutach. Naprawdę byłam zdumiona i bardzo ucieszona zapałem dziewczynki. Nie odstępowała mnie na krok, tylko dłubała oczko po oczku, co chwilę konsultując kwestię wbijania druta, nawijania włóczki, czy ratowania zsuniętego oczka.



Wtedy postanowiłam, że muszę pojechać do pasmanterii, by kupić druty i włóczkę dla Starszej, a dla Młodszej włóczkę i szydełko. Dziewczynki wybrały sobie po jednym motku kolorowego akrylu i przeszczęśliwe zajęły się "dłubaniem" od razu po przyjeździe na kwaterę. Byłam w szoku, gdy zamiast pływać, siedziały na plaży na kocu i jedna dziergała łańcuszki, a druga zgłębiała tajniki nabierania oczek na druty. Właściwie to do końca dnia obrazek był taki:




I wiecie co? Wieczorem byłam zmęczona uczeniem, ale i szczęśliwa z powodu "żywego kontaktu z uczniem" i efektów tej nauki.

W kolejny dzień pojechałam z mężem do rodzinki mojego brata. Jego 8-letnia córka też się zainteresowała włóczką i szydełkiem. Było to zainteresowanie krótkotrwałe, ale było :)



Było cudownie. Ciocia nauczycielka mogła się spełnić, a dziewczynki poznały podstawy jednej z najpiękniejszych dziedzin artystycznych. Ciekawe czy będą rozwijać te zainteresowania bez codziennego kontaktu z ciocią?




14 komentarzy:

  1. Czy myśmy nie zaczynały w podobnym wieku nabywać tę trudną z początku umiejętność? Jeśli bratanice się wciągną w robótkowanie to będzie to symboliczne przekazanie pałeczki:)
    Bardzo piękne zdjęcia z tej nauki robótkowania, już są miłą pamiątką, a będą jeszcze cenniejszą w przyszłości.
    Podziwiam zapał bratanic oraz Twoj@ wytrwałość i cierpliwość
    Moja Starsza córka poprosiła o lekcję robienia na drutach w zeszłym roku, tzn w swojej 27 wiośnie życia!!! Na opanowanie podstaw nigdy nie jest za późno. Mam zdjęcia z jej śmiesznym skupieniem, prowadzącym równocześnie do wytrzeszczu oczu oraz zeza, a także mam udokumentowany fakt, że język na wierzch ma zasadniczy wpływ na postępy w nauce. Jeśli córka się zgodzi, to opublikuję jej pierwszą lekcję Druga córka nigdy nie okazała chęci do dłubaunia ani szydełkiem, ani na drutach. Jej rodzinny artystyczny gen ujawnia się we florystyce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też zaczynałam szydełkować w podobnym wieku. I zdarzyło mi się też uczyć dziergania osoby dorosłe. Myślę, że na to nigdy nie jest za późno.
      W dzisiejszym świecie mamy tyle opcji na spędzanie wolnego czasu, a u dzieci niestety najczęściej wygrywa smartfon lub tablet. Cieszę się, że choć na chwilę dziewiarstwo stało się dla tych sprzętów poważną konkurencją :)

      Usuń
  2. Cudowna pamiątka będzie :0)
    Podstaw dziergania na drutach nauczyła mnie babcia :0) za to szydełkowania i szycia ręcznego nauczyłam się w szkole podstawowej na lekcjach ZPT, których teraz nie ma :0( a szkoda.
    Starsza z dziewczynek to spory kawałek dzianinki wydłubała, bardzo równiutko i starannie :0) będą z niej ludzie ;0))) możesz być z siebie dumna Reniu :0)
    Pozdrawiam serdecznie :0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście fajna pamiątka. Sama z rozrzewnieniem przyglądam się swoim starym zdjęciom z dzieciństwa, na których widać jak szydełkuję. Nauczyła mnie tego mama i to ona mnie motywowała do nieustannego "ćwiczenia". I owszem na ZPTach też szydełkowaliśmy i drutowaliśmy, ale tylko przez chwilę. Gdyby nie mama, to nie wiem czy powstało by wtedy tyle szydełkowych serwet, co powstało :)
      Starsza z dziewczynek miała ambitny plan wydziergania szalika, a Młodsza chciała wykonać kilka łańcuszków do zaplatania we włosy, by obradować nimi swe przyjaciółki. Mam nadzieję, że ten zapał nie umrze śmiercią naturalną. Oby ich babcie przejęły pałeczkę w kwestii doradztwa i motywacji.

      Usuń
  3. Gratuluje,jestem nauczycielka w szkole podstawowej i bardzo zaluje,ze nie ma zajec praktyczno -technicznych w szkolach,robir czest na drutach i szydelku i czesto dzieci sie pytaja o moje prace ,sa bardzo zainteresowane,ale nie moge ich nauczyc szydelkowac ani robic na drutach,bo ucze j.angielskiego,bardzo zaluje ,ze nie moga nauczyc sie nawet robic prostej opaski na wlosy,pozdrawiam i zapraszam do mnie, wczesniej prowadzilam blog o nazwie "Przygody z
    drutami",teraz jest sa to "Przygody z szydelkiem",pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, że nie ma takich zajęć w szkole. Czasy są inne. Wszystko można kupić, więc po co cokolwiek manualnie tworzyć? Teraz najatrakcyjniejsze są aplikacje w telefonach. To one absorbują wolny czas. A szkoda. Tym bardziej się cieszę, gdy dzieci i młodzież interesują się czymś innym. Nad jeziorem praktycznie nie było internetu i dzierganie było sposobem na nudę. Ziarenko zostało zasiane, zobaczymy co będzie dalej :)
      Dziękuję za zaproszenie, na pewno odwiedzę Twojego bloga. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Ale fajne dziewczynki! Siedzą z ciocią i całkiem dobrze idą im te robótki! Piękne zdjęcia na pamiątkę będą. Mama umiała troszkę na szydełku, pokazała mi i robiłam szaliki, czapki i torebki lalkom. Na drutach uczyłam się na lekcjach ZPT, a korepetycji udzielała mi koleżanka, którą nauczyła mama. Do dziś dzięki temu robię "po rosyjsku" i jakąś swoją kombinacją innych stylów ;-)
    ZPT to były fajne lekcje. Uszyłam na nich fartuszek kuchenny i koszulę nocną z flaneli (!), wszyscy niezależnie od płci robili surówki z kapusty i gotowali zupę jarzynową, przyszywali guziki, robili piórniki - organizery z tektury oklejane materiałem, z gumkami na ołówki i kredki, świeczniki z kawałka drewna, chłopcy dodatkowo karmniki dla ptaków z drewna (w domu tatusiowie pomagali). Wiadomo, że pomoc dorosłych była nieodzowna, ale zawsze coś w człowieku zostało na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, właśnie tak to wyglądało. Twój opis zajęć ZPT wywołał w mojej głowie obrazy. Pamiętam nawet gdzie siedziałam krojąc warzywa na sałatkę jarzynową :) Trochę uciążliwe było noszenie tych wszystkich produktów do szkoły, ale i tak uważam, że to było fajne. Taka odskocznia od wiedzy teoretycznej przekazywanej na innych przedmiotach. Choć dzierganie opaski na drutach z warkoczem, który wtedy w moim przekonaniu był zbyt ambitny, zniechęciło mnie do drutów na długie lata :)

      Usuń
    2. Ja na ZPT, oprócz wyżej wymienionych umiejętności, nauczyłam się robić kluski śląskie - do tej pory zapamiętane proporcje się zgadzają i kluski nigdy się nie rozlazły w gotowaniu:) I jeszcze pamiętam naukę różnych ściegów przydatnych w ręcznym szyciu lub w haftowaniu.

      Usuń
    3. Klusek śląskich nie pamiętam (może w każdym regionie było inaczej), ale pamiętam kakaowe kulki typu Ferrero, wyszywanie jakiś maków, które mi się nie podobały i mama musiała mi pomóc. To były fajne lekcje :)

      Usuń
  5. Ja też rozpoczynałam swoją przygodę z drutami i szydełkiem w ich wieku. I to są najpiękniejsze i najprzyjemniejsze wspomnienia:) Wszystkie dziewczynki biegały z woreczkiem na ręku w którym były nici nr10 i szydełko. Nawet podczas lekcji pod ławką też powstawały ciekawe serwetki. Jedne ładne inne dość kulawe ale był zapał i chęć tworzenia.
    Dzisiaj, młodzi mają inne zainteresowania więc takie zainteresowanie dziewczynek dzierganiem dobrze wróży na przyszłość. Musimy tworzyć silne zaplecze dziewiarskie.
    Zgodnie z przysłowiem "Czym skorupka za młodu przesiąknie, tym na starość trąci":)))
    A swoją drogą ciekawa jestem, czy z tych ziarenek , które zasiałaś coś wyrośnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przykład idzie z góry. Generalnie zauważam zainteresowanie różnych dzieci dzierganiem wtedy, gdy z nimi przebywam. Ich mamy nie dziergają, więc i inspiracja nie ma skąd przyjść. Też jestem ciekawa, czy te ziarenka kiedyś wykiełkują. Zobaczymy :)

      Usuń
  6. Bardzo cieszy zapał młodzieży do ręcznych robótek. Przez trzy lata prowadziłam kółko dziewiarskie w mojej szkole (jestem polonistką i bibliotekarzem). Miałam stałą grupę dziewcząt, przychodzili czasami chłopcy. Były to dzieci z klas 6-8. Od odchodzących ósmoklasistów z mojej dziewiarskiej grupy dostałam piękne i wzruszające podziękowanie za to, że wprowadziłam dzieciaki w dziewiarski świat. Warto przekazywać tę wiedzę. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów pedagogicznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kółko dziewiarskie to fantastyczny pomysł. Gdyby nie to, że szkoła muzyczna zabiera dzieciom i tak sporo czasu (jest więcej przedmiotów typowo muzycznych, a potem w domu uczniowie poświęcają też czas na grę na instrumencie), to ja bym chętnie zgłosiła się do prowadzenia takich zajęć.
      Próbowałam też zachęcić własne koleżanki do dziergania, ale niestety środowisko jest zbyt oporne :)
      Dziękuję za życzenia i również pozdrawiam.

      Usuń