... chorobowa mnie dopadła. Nic wielkiego, jakieś przeziębienie i przeciążenie... ale denerwuje mnie, że teoretycznie jestem w domu i mogłabym dużo rzeczy robić, a nie mam na nie siły... Dziś jednak postanowiłam trochę się ogarnąć i zrobić chociaż zaległe zdjęcia (też mi pomysł, ani dobrego światła, ani prezencji, chybo chodziło bardziej o potrzebę poruszania się i zakończenie dawno rozpoczętych projektów).
Swetroponczo X powstawało jeszcze podczas przerwy świątecznej i skończyłabym je już wtedy, gdyby nie to, że zabrakło mi włóczki. A wszystko przez pójście na łatwiznę i niezrobienie porządnej próbki. Po prostu na początku nabrałam za dużo oczek, a tego się już skorygować nie da. Aby udzierg miał odpowiednie proporcje należy całość spruć i nabrać mniejszą liczbę oczek, albo to co jest wydłużyć. Postanowiłam uczynić to drugie, więc finał dziergania przesunął się w czasie i zakończył parę dni temu.
Swetroponczo jest formą, która lepiej się prezentuje na człowieku niż na manekinie. To nic, że "niewyraźnie pani dziś wygląda"...
Ponczo wyszło duże i wciąż się waham czy je sobie zostawić. Wymiary to 105 x 90 (choć potrafi się rozciągnąć do 110 x 85 - taka uroda lekkich włóczek, wydzierganych dużymi drutami). Fajne jest w nim to, że można je podwinąć i właściwie dowolnie zakładać.
Włóczka CLOUD Drops (kol. 09 - 6 motków),
druty 8 mm
Zdjęć trochę napstrykałam, ale szczerze mówiąc nie ma z czego wybierać, kondycja dziś nie ta... Z resztą to jest już dziesiąta wersja, więc jest co oglądać przy poprzedniczkach. Nie wiem jakie ujęcia wymyślę przy następnych odsłonach, a będą jeszcze i to niejedna.