... bo trudno inaczej je nazwać... przedstawia się w postaci wielokolorowej. Efekt ten uzyskałam dzięki zastosowaniu cieniowanej włóczki. Takie włóczki nie wymagają skomplikowanych ściegów, dlatego w całokształcie dominuje dżersej nakrapiany dziurkami.
Ponczo zaczęłam dziergać jeszcze w tamtym tygodniu. Po zrobieniu kawałka postanowiłam przerzucić się na inne - ostatnio pokazane (TU). W międzyczasie zaczęłam kolejne, ale doszłam do wniosku, że powinnam jednak dokończyć to rozpoczęte... I tak miotając się pomiędzy robótkami, udało mi się cztery dni temu dokończyć to barwne ponczo i włożyć je do wody z odrobiną Eulacanu na 15 minut. Po jakiś 4 godzinach (!!!) przypomniałam sobie o nim, naprędce wyduszając je z nadmiaru wody i rozkładając na ręczniku na ławie. Oczywiście zaplanowałam sobie, że co jakiś czas będę je przekładać na różne strony, żeby równomiernie schło, ale w ogóle nie pamiętałam o tym i ponczo schło po swojemu. O suszeniu balkonowym prawie w strugach deszczu to już nawet nie wspomnę... :-)
Ponczo Zapomnienia jest podobnych rozmiarów co jego poprzednicy, ale wydziergane zostało z trochę grubszej włóczki. Chciałam żeby było lejące, więc użyłam także większych drutów. Można je sobie też zamotać na szyi.
Włóczka SARAYLI Rozetti (kol. 09),
druty 5 mm
Piękne ponczo:-) pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńPonczki są extra a tempo wykonania wprost zawrotne.
OdpowiedzUsuńTak mi się podobają, że chyba sama skuszę się na jednego ponczusia:)
Gratuluję!
Wtakim kolorowym jesień może przychodzić:)
OdpowiedzUsuńEeeeeee, ponczowe szaleństwo Cie ogarnęło :) ale to dobrze, bo wszystkie wyglądają rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńŚliczne ponczo :)
OdpowiedzUsuńMoje ponczo nadal w "lesie", a Ty już czwarte prezentujesz ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Śliczne barwy ma te ponczo.Świetne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń